breakfast

Porządki, wpis Pawełka i mój nowy, zepsuty sterowiec

Doprowadziłem bloga do względnego porządku po tym jak Taurus nabroił. No dobra, sprawdzał różne rzeczy na stronie i przy okazji zrobił się zamęt. Ale nie o tym, nie o tym. Porządki swoją drogą. Dawno nic nie pisaliśmy bo nikt tego nie czyta. Logiczne jak 2 razy n-1. Ale było głosowanie i Pawełek miał coś napisać. Pewnie tego nie zrobił z dwóch powodów. Właściwie trzech. Po pierwsze primo – nie wchodzi na bloga. Mówiłem, że nikt nie czyta, on się solidaryzuje z resztą narodu. Po drugie primo – gra w Skyrima. Smoki ważniejsze od bloga (muszę założyć taką organizację). Po trzecie duo – nie chce mu się tak bardzo, że organizm się broni i nie może pisać bo zastrzeli go własna śledziona.

Jeszcze kilka słów o moich ostatnich przeżyciach, przemyśleniach czy innych zboczeniach. Kupiłem sterowiec. Wiem, że trudno się nim parkuje, ale to taki mały sterowiec, na pilota. W sumie to nie sterowiec. Wiem, że to głupie. To ‚dwuwirnikowiec’, który wygląda jak sterowiec, ale nie ma balona ani helu. W tym miejscu są śmigła, a klatka wygląda jak balon. Kosztował stówkę z małym hakiem. Wiem, że już to było podejrzane. Za tyle można kupić telefon, albo sztuczne części ciała, ale nie urządzanie, które lata. Po pierwszym locie zepsułem jeden statecznik. Uderzył o dywan i się rozpigło. Naprawiłem. Trudno było sterować czymś co jest wyważone z dokładnością do 1 kilograma gdzie całość waży pewnie z 0,5 kg. Kolejne loty to prawdziwy spektakl odpadających części klatki, która imituje balon. Po kolejnych uszkodzeniach i naprawach stateczników przy jednym popękały zaczepy, którymi trzymał się śmigieł. I to na tyle. Mogę sobie z tego blender teraz zrobić. Moja ocena to -100/10. Wesołych Świąt.